Translate this blog!

czwartek, 31 marca 2016

Veni, vidi, vici. Florent Amodio w Bratysławie.





Veni, vidi, vici...no może jeśli chodzi o samo zwycięstwo, to nie do końca się udało. Prawdą jest, że Florent Amodio z Bratysławy wyjechał bez medalu, ale z drugiej strony czy nie udało mu się dokonać  o wiele trudniejszego?

W poprzednich latach bywało bardzo różnie, a jego zmagania na zawodach niejednokrotnie kończyły się czymś, co nazwać by można mniej lub bardziej spektakularną katastrofą. Kiedy wydawało się, że jest naprawdę nieźle i Florent wrócił do formy, to w programie dowolnym paraliżował go taki stres, że cała energia, lekkość i radość z jazdy, jakie go charakteryzowały ginęły zupełnie. No i następowała katastrofa, jak choćby to, co przydarzyło się podczas jego programu dowolnego w Budapeszcie w 2014 roku.  Ciężko było patrzeć, a momentami jeszcze ciężej uwierzyć, że to ten sam Florent, który trzy lata wcześniej skakał z radości na Briana Jouberta po zdobyciu złotego medalu i tytułu Mistrza Europy w 2011 w szwajcarskim Bernie. I czy po tym wszystkim, ktoś (no może poza najwierniejszymi fanami) wierzył, że Amodio jeszcze wróci, ale ten prawdziwy Amodio? I że zawojuje arenę Mistrzostw Europy w sobie tylko właściwym stylu? A jednak udało mu się. Wrócił, dwoma świetnymi programami pokazał na co go naprawdę stać i choć medalu nie zdobył, to z całą pewnością sprawił, że zapamiętamy go właśnie dzięki tym zawodom, a te co mniej udane występy odejdą w zapomnienie. Być może świadomość, że w zasadzie nie ma już niczego do stracenia, że niezależnie od wyniku, to będą jego ostatnie zawody, sprawiła, że się przełamał. Może powrót do współpracy z Morozovem, a może miał tutaj znaczenie szereg zupełnie innych elementów.  


Po programie krótkim Florent zajmował co prawda dopiero ósme miejsce, ale fenomenalny występ w programie dowolnym zagwarantował mu ostatecznie czwartą pozycję z klasyfikacji ogólnej. 


Do brązowego medalu zabrakło mu nieco mniej niż 1.3 punktu, 2 punkty więcej i z Bratysławy wyjechałby ze srebrem. Mimo jednak faktu, że medalu nie zdobył, to dokonał tu czegoś niezwykłego, czegoś czego niewielu zawodnikom udało się zrobić. Wrócił na ostatnie zawody w swojej karierze w świetnej formie. Zarówno pod względem technicznym (poczwórny Salchow wykonany na początku programu dowolnego, udany potrójny Axel itd.), jak i prezentacyjnym. To był taki Florent, jakiego pamiętamy z jednego najlepszych sezonów. Zawodnik, który program na zawodach umie pojechać z taką energią, poczuciem humoru, swobodą, potrafi mieć taki kontakt z publicznością, jakby występ w czasie zawodów, to była dla niego czysta przyjemność. Kto inny umiałby to zrobić w takim stylu jak Florent Amodio?
Znalezione obrazy dla zapytania florent amodio


A to, co działo się w czasie progamów za bandą i po programie dowolnym w Kiss&Cry, to już zupełnie inna historia, ale z całą pewnością jak rzadko nazwa tej strefy pasowała idealnie do sytuacji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz