Pierwszym przykładem, który nasuwa mi się w tym kontekście momentalnie, jest oczywiście Johnny Weir. On nie tylko zaczął śpiewać, ale też miał plany nagrać płytę. Na razie skończyło się na jednym utworze o jakże chwytliwym tytule Dirty Love
Nie chcąc być gorszym od Johnny'ego o podobny wyczyn pokusił się też Stephane Lambiel i nagrał piosenkę promującą Art on Ice 2013.
Na nich dwóch oczywiście lista śpiewających łyżwiarzy się nie kończy, ale stanowią chyba najbardziej charakterystyczne przykłady fascynacji muzyką wśród łyżwiarzy.
A pamięta ktoś na przykład Emanuela Sandhu? Temu to się nawet zdarzało jednocześnie jechać i śpiewać... . Nieco inny mariaż z muzyką wybrał Jewgienij Pluszczenko i zamiast sam zacząć śpiewać wynalazł sobie Edwina Martona, który może i nie śpiewał, ale komponował specjalnie dla Pluszczenki i jeszcze akompaniował mu na żywo.
Cóż, poszerzanie horyzontów, wszechstronny rozwój, podejmowanie nowych wyzwań - wszystko to się chwali. No a przecież wieść gminna niesie, że śpiewać każdy może... ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz