Translate this blog!

czwartek, 27 lutego 2014

Złoto dla Rosji po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci i ....

Pierwsze w zawodach drużynowych, drugie w parach sportowych, trzecie w kategorii solistek. W czasie Igrzysk Olimpijskich w Soczi rosyjska batalia o złote medale zakończyła się ze zdecydowanie lepszymi rezultatami niż cztery lata temu w Vancouver. I jak to zwykle bywa nie wszystkim się to spodobało. Od początku pojawiały się głosy, że rosyjscy zawodnicy dostają w Soczi z lekka zawyżone oceny. Jednak mimo wszystko nikt nie wątpił, że w pełni zasłużyli na wygraną w zawodach drużynowych, prawa do złota nie podważano też w przypadku pary sportowej Volosozhar/Trankov, ale już wyraźnie słyszalne głosy niezadowolenia pojawiły się przy tym trzecim - złocie w konkurencji solistek zdobytym przez Adelinę Sotnikową. Do tej chwili nie wszyscy są zdania, że to właśnie ona powinna go była zdobyć. 
Skąd wątpliwości? Powodów przywołuje się kilka: że zbyt wysoka ocena za komponenty, że rosyjska sędzina (jednocześnie żona szefa Rosyjskiej Federacji Łyżwiarskiej) i ukraiński sędzia (kiedyś zawieszony w związku z "niewłaściwym zachowaniem" jeszcze przy okazji Olimpiady w Nagano, 1998), że Olimpiada w Rosji i tak zwane "gospodarskie sędziowanie", no i oczywiście, że to nie Yuna Kim zdobyła drugi w karierze złoty medal olimpijski. 
No więc jak to było z tym złotem solistek?

Źródło: http://www.icenetwork.com/
Po programie krótkim pierwsze trzy miejsca wyglądały tak: Yuna Kim (74.92), Adelina Sotnikova (74.64), Carolina Kostner (74.12). Jak widać wszystkie trzy zawodniczki miały bardzo wyrównane wyniki. Stąd też można się było spodziewać ciekawej walki o złoto w programie dowolnym. Dodatkowo kolorów zawodom dodał fakt, że Julia Lipnicka, na której zwycięstwo bardzo liczyli Rosjanie, po upadku przy potrójnym flipie wylądowała na 5 miejscu po programie krótkim tracąc prawie 10 punktów do trzech najlepszych i tym samym właściwie całkowicie tracąc szansę na złoto. Zgodnie z przewidywaniami w programie dowolnym działo się sporo. I to nie tylko wśród liderek, ale i tu zrobiło się gorąco, szczególnie gdy okazało się, że wbrew przekonaniu wielu osób złoto zdobyła Adelina Sotnikova, a nie Yuna Kim. Różnice punktowe pomiędzy trzema pierwszymi zawodniczkami po programie dowolnym znacznie się powiększyły. Adelina Sotnikova łącznie zebrała 224.59, Yuna Kim 219.11, (czyli prawie 5.5 mniej), a trzecia - Carolina Kostner - 216.73. Tak duża różnica pomiędzy Rosjanką i Koreanką faktycznie wydawała się dość dziwna, szczególnie na pierwszy rzut oka. Sotnikova zyskała ją głównie dzięki ocenie technicznej, ale to tym co wielu kuło w oczy od pierwszego momentu była jej ocena za komponenty. Yuna Kim otrzymała tu 74.50 punktu, Adelina Sotnikova 74.41. Wiadomo, że jest to ta dużo bardziej subiektywna składowa oceny, bo o ile poszczególne elementy techniczne da się dość dokładnie wycenić punktowo, to z takimi rzeczami jak interpretacja, choreografia czy wykonanie (ocenianymi w komponentach) jest już o wiele trudniej. I co poniektórzy zaczęli dowodzić, że Rosjanka nie zasłużyła na tak wysoką ocenę za komponenty programu, że brak jej tej płynności i dojrzałości, jaką prezentuje Koreanka. Pewnie każdy ma tu swoje zdanie i jednemu bardziej przypadnie do gustu styl tej, drugiemu innej zawodniczki. Nie zapominajmy jednak, że w skład oceny za komponenty wchodzi też choćby taki element jak umiejętności łyżwiarskie, a kiedy przyjrzymy się elementom wykonywanych w programach dowolnych przez obie zawodniczki, to zauważymy, że Sotnikova wykonała w 7 potrójnych skoków, podczas gdy Kim
 Źródło: http://www.icenetwork.com/
miała ich sześć, jako trudniejsze u Rosjanki oceniono też jeden z piruetów oraz sekwencję kroków. Wiadomo, że i taki argument nie wszystkich przekona, ale jeśli przypomnimy sobie występ Yuny Kim podczas Olimpiady w Vancouver (gdy zdobyła złoto), to trzeba przyznać, że chociaż tu w Soczi pojechała bardzo dobrze, to w porównaniu z tamtym występem wypadła jakoś tak...blado. Tak jakby brakowało jej tamtej energii, tempa jazdy, a może i motywacji. Dodatkowo od złota w Vancouver minęły cztery lata, podczas których Koreanka bardzo rzadko pojawiała się na zawodach i jako zawodniczka w zasadzie się w tym czasie nie rozwinęła. Jest zdecydowanie jedną z najlepszych łyżwiarek ostatnich lat, jednak podczas gdy jej umiejętności łyżwiarskie zdają się być na tym samym poziomie, co w 2010 roku, to Sotnikova rozwinęła się w ciągu tych czterech lat wyraźnie. 

Cała ta historia przypomina mi wywiad z jednym z sędziów łyżwiarskich, sprzed kilku lat, w którym podkreślał on, że w czasie Olimpiady sędziowie nie patrzą na zawodnika tylko i wyłącznie przez pryzmat tu i teraz, ale biorą pod uwagę jego występy w sezonach poprzedzających Igrzyska, dzięki czemu mogą docenić tych, którzy regularnie startują w zawodach, rozwijają się jako sportowcy, a nie tylko przyjeżdżają raz na cztery lata, żeby zdobyć olimpijski medal. Czy jest tak naprawdę, to wiedzieć mogą tylko sędziowie, podobnie jak to, co przeważyło w tym konkretnym przypadku. 
Szczerze mówiąc, to ja ze swojej strony nie mam nic przeciwko temu, że złoty medal zdobyła właśnie Sotnikova. Wątpliwości mam co do tego, czy jej ostateczna ocena faktycznie powinna była być aż o ponad 5 punktów wyższa niż Koreanki. Przypuszczam (ale jest to tylko i wyłącznie moje subiektywne zdanie!), że gdyby w programie dowolnym najpierw jechała Yuna Kim, a dopiero po niej Adelina Sotnikova, to ocena Rosjanki byłaby ciut niższa. 
A zostawiając już kwestię Rosjanka czy Koreanka dodam, że najbardziej ucieszył mnie brązowy medal Caroliny Kostner - jedynej spośród tej "starej gwardii", której udało się w końcu, po latach niepowodzeń, dobrnąć na olimpijskie podium. I tak jak do tej pory nie do końca pasował mi jej styl, to przekonała mnie do siebie całkowicie tym co pokazała na tej Olimpiadzie. 
Cóż, lepiej późno niż wcale ;-)

Źródło: http://www.icenetwork.com/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz