Translate this blog!

niedziela, 2 lutego 2014

Kłopoty z Igrzyskami

Łyżwiarstwo figurowe ma to do siebie, że często wzbudza kontrowersje. Chodzi głównie o kwestię rzetelności ocen przyznawanych przez sędziów. Niejednokrotnie w wątpliwość poddawane były wyniki zawodów, to czy dany zawodnik na pewno zasługiwał na medal i tym podobne. Taka jest niestety specyfika tego sportu - nie da się tu tak jak w niektórych dyscyplinach dokonać oceny poprzez jedno całkowicie jednoznaczne kryterium (jak chociażby: kto był najszybszy czy kto najwyżej skoczył). Cała zabawa polega na tym, że ocenie podlega bardzo wiele różnorodnych elementów. Powoduje to, że i sam system oceniania jest dość skomplikowany, a co za tym idzie - dla wielu postronnych po prostu niezrozumiały. Nie zawsze to, co najbardziej podoba się widzom jest jednocześnie najlepsze w świetle przyjętych kryteriów, nawet jeśli te kryteria też zapewniają pewną dozę subiektywizmu. Sama zresztą nieraz zastanawiałam się dlaczego zawodnik A dostał wyższe oceny niż B, ale nie ukrywając, było to zwykle pochodną jakiś tam osobistych sympatii i antypatii, rzadziej zaś racjonalnych i w pełni uzasadnionych zarzutów. 

Odkąd sięgam pamięcią największe dyskusje i obiekcje pojawiały się zawsze przy okazji Igrzysk Olimpijskich. Pewnie tak już być musi, że im zawody ważniejsze, tym większe wzbudzają emocje. Jak pokazują ostatnie lata, zawsze po Olimpiadzie pojawiają się jakieś kontrowersje związane z medalami, a dokładniej z tym czy aby ci, którzy je otrzymali faktycznie na to zasłużyli. I tak cztery lata temu w Vancouver poddawano w wątpliwość czy na złoty medal zasłużył Evan Lysacek, a nie jednak Evgeni Plushenko. Nie czarujmy się, największe obiekcje w tej sprawie zgłaszał główny zainteresowany, czyli Plushenko, który nie mógł wybaczyć Lysackowi, że ten zdobył złoto olimpijskie nie wykonując żadnego poczwórnego skoku, podczas gdy on takowy wykonał, a złota nie zdobył. W 2006 roku znaleźli się tacy, którym nie pasowała wygrana Shizuki Arakawy. 
źródło: jumpingclappingman.wordpress.com

 Pojawiały się głosy, że na złoty medal tak naprawdę zasłużyła Sasha Cohen. Największym zarzutem wobec Arakawy było, że pojechała asekuracyjnie, nie ryzykując, ale jak by na to nie patrzeć, asekuracyjnie czy nie, pojechała po prostu czysto, podczas gdy Cohen zaliczyła w programie dowolnym dwa upadki.

Najwięcej kontrowersji pojawiło się jednak w 2002 roku, ale jak by na to nie patrzeć, tam faktycznie wszelkie zarzuty były uzasadnione. I niestety tamta historia mocno odbiła się na wizerunkułyżwiarstwa figurowego. Do dzisiaj bywa, że niektórzy z tą dyscypliną kojarzą jedynie właśnie skandal, jaki miał miejsce podczas Igrzysk Olimpijskich w Salt Lake City, a którego najbardziej bezpośrednimi skutkami było przyznanie dwóch złotych medali w konkurencji par sportowych oraz zawieszenie francuskiej sędziny. Przypomnijmy pokrótce co się wtedy wydarzyło. 
Photo by Clive Brunskill - Getty Images

Najprościej rzecz ujmując wyglądało to tak: Rosjanie Yelena Berezhnaya i Anton Sikharulidze wykonali program dowolny z ewidentnymi błędami i zdobyli złoty medal, podczas gdy Kanadyjczycy Jamie Salé i David Pelletier pojechali perfekcyjnie, ale wylądowali na drugim miejscu. Nie było mowy o żadnej wcześniejszej przewadze punktowej Rosjan czy czymkolwiek, co uzasadniałoby taki werdykt więc wątpliwości, co do jego niezawisłości pojawiły się od razu. Wkrótce po rozdaniu medali wyszło na jaw, że faktycznie sprawiedliwy to on nie był. Francuska sędzina Marie-Reine Le Gougne przyznała się, że jej własna federacja wywierała na nią bardzo silną presję, by głosowała za złotym medalem dla Rosjan. Innymi słowy, wyznała, że otrzymała od prezydenta Francuskiej Federacji Łyżwiarskiej Didier Gailhagueta wyraźne instrukcje, żeby umieścić Rosjan na pierwszym miejscu. Sprawa miała zresztą mieć drugą stronę, bo wieść gminna niosła, że było to swoiste porozumienie pomiędzy federacją francuską i rosyjską, a w zamian w konkurencji par tanecznych to Francuzi mieli mieć zapewniony złoty medal. Oczywiście szef rosyjskiej federacji zaprzeczył jakoby mieli oni z tym coś wspólnego, ale... Fakt jest taki, że w wyniku nacisków Marie-Reine Le Gougne faktycznie głosowała za pierwszym miejscem dla Rosjan, a jej zdanie było  wtedy decydujące. Dlaczego? Otóż w dawnym systemie oceniania obowiązywała zasada większości. Panel sędziowski składał się z nieparzystej liczby osób i zawodnik zajmował to miejsce, na którym ulokowała go większość sędziów. Najbardziej absurdalne przykłady zwykle najbardziej przemawiają do wyobraźni, więc załóżmy, że panel sędziowski składa się z pięciu osób. Trzech sędziów lokuje zawodnika na pierwszym miejscu, dwóch pozostałych na ostatnim i w efekcie on i tak wygrywa. W Salt Lake City w 2002 roku Rosjanie otrzymali złoty medal pięcioma na dziewięć głosów. Głos francuskiej sędziny był tym piątym "za", a więc decydującym. Kiedy cała sprawa wyszła na jaw podjęto decyzję o przyznaniu Kanadyjczykom złotego medalu, Rosjanie oczywiście swoje zachowali. David Pelletier żartował, że teraz mają nadzieję, że zostanie im przyznany jeszcze brąz, to będą mieli całą kolekcję. 

Jedną z najbardziej znaczących konsekwencji tamtego nieszczęsnego skandalu była zmiana systemu oceniania podczas zawodów w łyżwiarstwie figurowym. Udało się go wprowadzić przed kolejną Olimpiadą więc w Turynie zawodnicy byli już oceniani według nowych zasad.

Jakie wątpliwości i zastrzeżenia pojawią się po Igrzyskach Olimpijskich w Soczi? 
Czas pokaże, ale że jakieś się pojawią w to nie wątpię. Jakoś tak wychodzi, że taki już jest urok Igrzysk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz