Translate this blog!

czwartek, 23 stycznia 2014

Soliści - ostateczne starcie

Jedna z najbardziej dla nas emocjonujących części zawodów - program dowolny solistów. Oglądanie go praktycznie tuż zza bandy było fascynującym przeżyciem. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak bardzo się stresowałyśmy. Johnny Weir powiedział, że kiedy pojedzie na Olimpiadę, będzie przeżywał emocje zawodnika. Ze mną było podobnie, tyle że ja nigdy nie jeździłam. W dodatku nie mogłam, jak zwykle, zwinąć się w kłębek na fotelu i oczekiwać na najgorsze, gdyż nawet mimo najszczerszych chęci byłoby to niewykonalne na niezbyt dużym, plastikowym siedzeniu. Jednak w chwilach grozy owijałam się flagą i ściskałam misia, którego potem miałam rzucić Brianowi Joubertowi. 

Przede wszystkim obecność w Budapeszcie pozwoliła nam docenić słabszych zawodników, tych, którzy zwykle występują w pierwszych grupach, w związku z czym Eurosport, jeśli już nawet transmituje zawody, nie odczuwa potrzeby zaprezentowania nam ich. Mimo że naprawdę niewielu z nich wykonało program czysto, oglądnie ich było naprawdę przyjemne i wielu osobom machałyśmy naszymi radosnymi transparentami.

Przede wszystkim świetnie oglądało się Viktora Pfeifera, Javiera Rayę, Alexeia Bychenko (jeden z pierwszych, którzy pojechali czysto) i Kima Lucine. Ten ostatni wykonał naprawdę genialny program do muzyki z Księgi Dżungli. Należy też zaznaczyć, że polski solista, Maciej Cieplucha, próbował skoczyć poczwórny skok. Mimo upadku po poczwórnym toeloopie należy naprawdę podziwiać go za tę próbę. Jego program dowolny również był bardzo dobry, ale niestety, z powodu paru niedociągnięć skończył na miejscu 19.

Podczas dwóch ostatnich grup emocje naprawdę sięgały zenitu. Najsmutniej było po programie Florenta Amodio. Wiemy jakie ma on umiejętności , nie bez powodu został przecież Mistrzem Europy w 2011 roku. Przed rozgrzewką szedł korytarzem z zamkniętymi oczami i słuchawkami w uszach. Było widać jak bardzo jest spięty. Odbiło się to szczególnie na jego skokach. Tak jakby nie mógł się przemóc, żeby coś skoczyć. Kroki i inne elementy szły mu dużo lepiej, ale całość była niespójna i kiedy Florent zszedł z lodu i ukrył twarz w dłoniach, miało się ochotę po prostu mocno go przytulić, na co jednak, niestety, nie pozwoliłaby nam ochrona.

Brian Joubert pojechał naprawdę dobry program, oczywiście z drobnymi niedociągnięciami, jak potknięcie po poczwórnym toeloopie, czy moment, w którym wydawało się, że dokręciłby czwarty obrót w salchowie, ale on wolał nie ryzykować i skoczył tylko potrójnego. Było widać, że dużo pracował nad krokami i piruetami. Jednakże sędziowie zdają się nie doceniać jego widocznej poprawy i naszym zdaniem ocenili go wyjątkowo niesprawiedliwie. Również Michal Brezina został naszym zdaniem troszkę pokrzywdzony, co potwierdziła też reakcja całej publiczności. Drugi Czech, Tomas Verner, który po programie krótkim był 3, po programie dowolnym spadł na miejsce 7. Mimo bardzo dobrej pierwszej części programu, w drugiej jakby się zmęczył i nie szło mu już tak dobrze, co podkreślił jeszcze straszny błąd w finalnym piruecie.

Ostatecznie Javier Fernandez obronił tytuł Mistrza Europy i zasłużenie zajął najwyższe miejsce na podium po świetnym programie (z maleńkimi i pojedynczymi błędami). Drugie miejsce zajął Sergei Voronov, który na ten tytuł musiał czekać wiele lat. Największym zaskoczeniem było trzecie miejsce. Zajął je Konstatin Menshov, który po programie krótkim znajdował się na 11 miejscu. W programie dowolnym zaprezentował się jednak genialnie, więc stanął na podium jak najbardziej zasłużenie.

http://www.efsc2014.com/januar-18/?lang=en

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz